Bieszczadzki Park Narodowy. Dzień dobry. (Pani redaktor)
Witam serdecznie (Cezary Ćwikowski BdPN).
Panie Cezary jesteśmy w Cisnej, przy ośrodku „Perełka” . To nie jest jeszcze Bieszczadzki Park Narodowy, ale otulina.
Tak. Tak, oczywiście Bieszczadzki Park jest nieco dalej. Natomiast dwa parki krajobrazowe, które akurat są tutaj w pobliżu, czyli Park Krajobrazowy Doliny Sanu i Ciśniańsko-Wetliński Park Krajobrazowy, to jest otulina Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Czyli takie, też miejsce bardzo ciekawe, które spełnia, też taką funkcję ochronną, można powiedzieć przyrodniczo-ochronną wokół parku narodowego.
Warto tutaj wspomnieć, w tym miejscu, że właściwie formy ochrony, jeżeli chodzi o zachowanie ludzi i zwierząt są identyczne. A wspomniałam o zwierzętach celowo bo coraz częściej spotykamy się z informacjami, że oto turyści spotkali na swojej ścieżce turystycznej np. niedźwiedzia czy jakiegoś innego przyjemnego zwierzaczka i nie wiedzą jak się zachować. Czy mógłby Pan udzielić nam kilku takich wskazówek. Idąc szlakiem wiemy, że powinnyśmy od czasu do czasu pogwizdywać troszkę, albo tupać głośniej.
Dzwoneczek podobno jest lekarstwem (głos Pana redaktora). Ale to tak się mówi.
Trudno się dziwić, że turyści spotkają tutaj w Bieszczadach zwierzęta, skoro mamy największą populację w Polsce niedźwiedzia, największą populację wilka, jedną z największych populacji żubra, prawda, jedną z największych populacji jelenia szlachetnego. Więc, te gatunki dużych drapieżników i roślinożerców są tutaj największe. Więc szansa spotkania jest również duża.
I ryś, czyli symbol Bieszczadzkiego Parku (głos Pana redaktora).
Tak rysie, czy żbiki z tych naszych zwierząt kotowatych. Więc jest duża szansa na spotkanie. Trzeba pamiętać, że fakt, że zwierzęta nie są w związku z turystami, którzy są liczni i bardzo odwiedzają góry. Chodzą od rana do wieczora. Zwierzęta troszeczkę jak gdyby przestawiły się w swoim cyklu życiowym, one bardziej funkcjonują od świtu do zmierzchu to jest właściwie ich czas żerowania. Stąd też miedzy innymi w Parku Narodowym jest zakazane chodzenie w nocy. Po to był to czas dla odpoczynku dla zwierząt , dla możliwości ich funkcjonowania.
No tak, ale turyści maja jeszcze to do siebie, że wożą, przynoszą w góry jedzenie, bo biorą na szlak kanapki z bardzo dobra wędliną np. i zwierzęta to też lubią.
Szkoda z tą dobrą wędliną dawać zwierzętom, lepiej zjeść. Natomiast to wszystko co zostaje pachnące, czyli woreczki, papierki, kubeczki po prostu z sobą zabrać z powrotem. Żeby nie ściągać zwierząt, nie przyzwyczajać, że miejsca gdzie się ludzie gromadzą , czyli np. na kopułach szczytowych, gdzieś przy wiatach odpoczynkowych. Bo to tak z jednej strony jest dla zwierzęcia niedobre, to nie jest dla niego jakieś naturalne jedzenie, on się będzie przyzwyczajał, będzie przychodził do ludzi. A w przypadku niektórych większych zwierząt jak np. misia jest to wręcz niebezpieczne.
No cóż, czasami zdarza się, że te smaczne kanapki zostaną zjedzone a na szczytach zostają papierki po.
(głos Pana redaktora). Ano właśnie pytanie o to jak jest z kulturą turystów teraz ? Czy to się zmienia?
Zmienia się oczywiście. Poprawia się to. Coraz więcej ludzi z sobą zabiera. Też, staramy się o tym mówić, żeby nie zostawiać tego typu rzeczy, żeby znosić tam gdzie się już z schodzi z szlaku są punkty nasze informacyjno-kasowe, czyli tam też są od razu kontenery. W niektórych miejscach np. w dolinie górnego Sanu, gdzie to jest duża przestrzeń, mamy też takie kontenery specjalne pod misie. One są tak zamykane że niedźwiedź, nie może tam wsadzić łapy , żeby się dostać, natomiast człowiek wsadzi i otworzy. One są metalowe, z grubej blachy, żeby miśka nie kusiło chodzić. Niedźwiedzie są inteligentnymi zwierzętami i jak się zorientują, że nie są się w stanie dostać do jakiegoś miejsca, to potem już z tego miejsca rezygnują.
(głos Pana redaktora) A z ludźmi pod tym względem bywa różnie. (śmiech) Czasami nie rezygnujemy.
(Pani redaktor) Mówimy dzisiaj o większym, niż rok temu ruchu turystycznym w Bieszczadach zwłaszcza teraz. Czy ma Pana taki szlak, swój ulubiony, który wskazałby by pan turystom ze względu na jeszcze względny spokój i mniejszy ruch?
To prawda ten ruch wzrósł. Nawet w czerwcu gdzie w Parku nie mieliśmy grup zorganizowanych, czy grup szklonych, grup autokarowych. Ten ruch już był większy niż w ubiegłym roku. Natomiast faktycznie w tej chwili większość szlaków jest bardzo mocno, no można powiedzieć odwiedzana przez turystów. Taki troszeczkę większy spokój można znaleźć np. w dolinie górnego Sanu. (Pani redaktor) To Pana ulubiony szlak?
Pod kątem takim przyrodniczym to można tak powiedzieć, dlatego, że to są otwarte doliny, z łąkami na które mogą wyjść zwierzęta, choćby jelenie, gdzieś tam popaść się, przebiegną niedźwiedzie, jakiś tam bocian czarny sobie przeleci, orliki krzykliwe które polują. Czy to jest tak na południe od pasma Otrytu? (głos Pana redaktora) to są te rejony? Nasiczne Zatwarnica, Chmiel?
Nie, nie, nie. Jakbyście Państwo jechali do Mucznego i jeszcze dalej właśnie Stuposiany, Tarnawa, Sokoliku, Bukowiec.
Sam róg Polski proszę państwa. (głos Pana redaktora).
Mówi się na to „bieszczadzki worek”. Też taki szlak który w tej chwili wytyczyliśmy, może bardziej otworzyliśmy – odcinek szlaku który ma być troszkę alternatywą dla Połoniny Wetlińskiej, która jest mocno zatłoczona Z tego samego parkingu - na Przełęczy Wyżnej można wyjść nowym odcinkiem szlaku i przejść sobie przez np. Rawki i zejść albo do Ustrzyk Górnych albo na Przełęcz Wyżniańską albo w druga stronę zejść sobie do Wetliny, ten szlak jest nie jest tak bardzo uczęszczany i tam jeszcze można znaleźć sporo spokoju, a jest bardzo ciekawy tam są śródleśne polany, gdzie faktycznie też są piękne widoki na Bieszczady.
(głos Pana redaktora). Zapraszamy serdecznie. (Pani redaktor) A zapraszał pan Cezary Ćwikowski z Magurskiego Parku Narodowego. (Pan redaktor poprawia) Z Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
(Pani redaktor) Za chwileczkę będziemy rozmawiać o specjalnej aplikacji związanej właśnie z tym szlakiem. Dziękujemy bardzo. Zapraszamy serdecznie. A teraz na zegarze u nas za trzynaście jedenasta i najwyższy czas byśmy zajrzeli do naszego „Alfabetu biwakowego”, czyta Przemysław Tejkowski.