Ałimbałe, kropelki małe, to ja, Krystian Tyrański – medialny ambasador Dzikiego Królestwa Rysia Pędzelka i miłośnik polskich parków narodowych. To jest podcast przygotowany przez rodziny, które odwiedziły Bieszczadzki Park Narodowy we wrześniu 2020 r., podczas trwania „Dzikiej Odysei - Ekspedycji Pionierów”. Dzieci wraz z rodzicami wyruszyły w teren i z pracownikiem Bieszczadzkiego Parku Narodowego odkrywały Dzikie Królestwo Rysia Pędzelka. Reprezentantką grupy „Poszukiwacze ukrytego życia” jest Ola, która opowie o wyprawie.
Cześć, z tej strony Ola. Pozdrawiam z Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Teraz słuchamy świerszczy, właśnie jest koncert świerszczy. Już jest trochę ciemno i mniej aut jeździ (no cały czas auta jeżdżą), ale posłuchajcie tego, to jest dźwięk świerszczy (słychać cykanie).
Teraz jest drugi dzień naszej wycieczki, ale posłuchajcie jak pada (słychać szelest płaszcza przeciwdeszczowego i szum padającego deszczu). Do chodzenia nie dopisała nam pogoda. Ale „Dzika Odyseja” to nie jest wycieczka z atrakcjami, tylko ekspedycja z wyzwaniami i trzeba chodzić w deszczu.
Byliśmy podzieleni na grupy. Nasza grupa nazywała się „Poszukiwacze ukrytego życia”. Poszliśmy z Panem Cezarym, pracownikiem Bieszczadzkiego Parku Narodowego do lasu. Pracownik Parku pokazał nam różne drzewa i ich fazy życia. Na początku były małe, potem duże, potem były uschnięte, a nawet były takie, co już leżały. I właśnie w tych leżących szukaliśmy ukrytego życia. Już wiem, dlaczego nasza grupa nazywała się „Poszukiwacze ukrytego życia”, bo grzebaliśmy w drzewach. Dostaliśmy lupy, jeszcze szpatułki, no i takie pojemniczki, gdzie można przechowywać rzeczy, które się znalazło. Szukaliśmy zwierzątek, takich, co żyją w drzewach. Ja znalazłam dżdżownicę, która udawała, że jest wężem. Niektórzy znaleźli też pająki, żuki, chrabąszcze, biegacze. Ale powiem Wam coś takiego, że pod korą drzewa kryje się życie różnych zwierząt: małych, średnich.
Znalazłam grzybka, co się nazywa twardzioszek czosnaczek, no i pachnie jak czosnek, i można go dodać do zupy. Pracownik Parku pokazał nam wypluwki puszczyka. A wiecie co to są wypluwki? To jest coś takiego, co sowa nie zjadła tylko wypluła. Była sierść, a w środku tej sierści były kości myszy i to nie jednej, tylko dwóch. Nawet było widać małe ząbki na tych kościach. Jeden chłopiec znalazł nawet pióro tego puszczyka.
Po drodze widzieliśmy kupy misiów, no i miałam na ręce salamandrę. Chciała mi wejść pod pelerynę przeciwdeszczową.
Idziemy do Ośrodka w Suchych Rzekach. Teraz właśnie schodzimy, ale ulewa nas złapała, po prostu ulewa! Słuchajcie tej ulewy! (słychać szum deszczu) Nie wiem jak mamy dojść, no, bo już trochę wody jest na drodze, w tych miejscach, gdzie trzeba iść, ale musimy iść.
Jak wczoraj byliśmy, to pogoda nam nie dopisała, więc musimy jeszcze raz przyjechać do tego Parku, ale na razie opuszczamy ten Park i jedziemy do domu. Pa, pa, niezapomniana przygoda trwa.
Podcast wykonany na zlecenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego jest dofinansowany ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Rzeszowie.